Forum www.emerytka.fora.pl Strona Główna www.emerytka.fora.pl
Życie może być piękne w każdym wieku
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Umarłem, zaraz wracam

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.emerytka.fora.pl Strona Główna -> Tajemnice ludzkiej duszy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 9:29, 05 Lis 2012    Temat postu: Umarłem, zaraz wracam

Dotykałam kaloryferów i czułam ich ciepło, dotykałam ścian, mebli, wyglądałam za okno, aż w końcu zainteresowałam się tym, co robią lekarze. Zbliżyłam się do nich i ku swojemu zaskoczeniu zobaczyłam, że na stole leży moje ciało. Ciało nie poruszało się, doznałam nagłego szoku: "To niemożliwe" - krzyczałam histerycznie.

Tęsknię za tamtym życiem

To tylko kilka zdań, jakimi Alicja Ziętek opisała na swoim blogu własne doświadczenie z pogranicza śmierci. Pani Alicja umarła podczas porodu trzeciej córki. Umarła na dwa dni - wystarczyło, by odmienić jej życie.

"Nie rozumiałam, co mi się przytrafiło. Nigdy nie miałam do czynienia z tego rodzaju doświadczeniami i nigdy o czymś takim nie słyszałam. Widziałam jedno moje ciało, które było okaleczone, a drugie takiego okaleczenia nie posiadało, w dodatku unosiło się w powietrzu".

Dziś Alicja Ziętek jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w Polsce po NDE (doświadczenie z pogranicza śmierci - red.), a także parapsychologiem. Stara się pomagać innym, którzy przeżyli zdarzenia trudne do wyjaśnienia z punktu widzenia nauki. Doświadczenie śmierci towarzyszy jej ciągle, tak jak u moich rozmówców. Ono sprawia, że nic już nie może być takie samo.

Pani Krystyna mieszka niedaleko Grodziska Wielkopolskiego. W tym roku obchodzi 41. urodziny. Tyle czasu upłynęło, odkąd narodziła się na nowo. - Kiedy TO się wydarzyło, pracowałam w pogotowiu ratunkowym, miałam 26 lat. Podnosiłam nosze z chorym człowiekiem i coś stało się z moim kręgosłupem. Straciłam władzę w nogach. Karetka zawiozła mnie do szpitala. Od pasa w dół byłam sparaliżowana. Ręką zdejmowałam nogi z łóżka, a one bezwładnie wisiały. Zaczęły się długie badania. Pewnego dnia po jednym z nich poczułam, że nie mogę oddychać. Zabrakło mi powietrza i zemdlałam. Nie słyszałam, kiedy przyleciały pielęgniarki, lekarz. Taki był początek.

Po powrocie do żywych i długiej rekonwalescencji pani Krystyna odzyskała zdrowie. Nigdy nie wróciła jednak do dawnej siebie. - Przez długi czas najlepiej czułam się na cmentarzu. Do dzisiaj lubię tam przebywać. Tam odpoczywam - mówi. - Coś we mnie zostało.

Pani Zofia ma 84 lata, doświadczenie z pogranicza śmierci przeżyła nieco ponad pół wieku temu. - Byłam wtedy zbuntowana, jak to u młodych bywa. To był cud boży, który mnie ostrzegł, co mogę stracić, jeżeli nie będę żyła, jak trzeba - mówi pewnym głosem.

- Rano poczułam zwykły ból głowy, wzięłam pastylki i poszłam do pracy. Tam ból powrócił, był tak silny, że panie zaprowadziły mnie do ambulatorium, stamtąd pojechałam już do szpitala. Okazało się, że mam zapalenie opon mózgowych. Lekarz dyżurujący zarządził zastrzyk z nowalginy. Powiedziałam mu, że pół roku temu miałam zapaść na laryngologii, prawdopodobnie po tym lekarstwie. On niespecjalnie mi uwierzył: Po nowalginie? Co też pani mówi? Jak tylko wbił igłę, powiedziałam: Panie doktorze, zaczyna się.

Dalszego przebiegu zdarzeń pani Krystyna nie pamięta, była już wtedy gdzie indziej. Mimo upływu pięćdziesięciu kilku lat to, co nastąpiło po feralnym zastrzyku, pamięta bardzo wyraźnie. - Ten sielski obraz, ta rozkosz. Została u mnie tęsknota za tamtym życiem - dodaje.

Proszę pani, dzisiaj nie znajdzie pani już takiej łąki

Śmierć kliniczna z punktu widzenia medycyny jest stanem przejściowym pomiędzy życiem a tym, co ostateczne. Jest momentem, w którym biologiczne funkcje organizmu ustają, natomiast pracuje jeszcze mózg. Nie jest stanem snu czy rodzajem śpiączki. Śmierci klinicznej mogą towarzyszyć doświadczenia z pogranicza śmierci, czyli Near Death Experience (w skrócie NDE), co nie jest czymś specjalnie rzadkim.

Amerykańscy badacze Greyson, Ring i Harris szacują, że co trzeci człowiek na świecie w sytuacjach zagrożenia życia przeżywa tego rodzaju wizje. Co więcej, niezależnie od koloru skóry, miejsca na ziemi, wiary bądź jej braku, to, co spotykamy po drugiej stronie, zawsze jest do siebie podobne. Ukojenie, stan euforycznej radości, spokój. Pulsujące, nieskazitelnie czyste światło i coś, co ciągnie w górę. Umierający czuje, że unosi się pod sufitem, spogląda na salę operacyjną, patrzy na własne ciało, słyszy głosy lekarzy. Przed oczami przemykają mu znajome obrazy, historie z własnego życia. Jest widzem w teatrze, w ostatnim akcie swojej sztuki.

- Takiego światła nigdy wcześniej nie widziałam. To była bardzo jasna smuga. Tunel ciągnął się w górę. Na mojej drodze spotkałam nieżyjącego od czterech lat ojca, był bardzo szczęśliwy, promienny. Na tacy trzymał bułeczki i mówił: Wracaj! Nie idź tą drogą, musisz żyć! Pamiętaj, jedz! Odwróciłam się od niego i zobaczyłam zmarłego brata zanurzonego po ramiona w bagnie, był bardzo smutny. Pomyślałam: muszę coś zrobić, by mu pomóc. Wrócę dla niego. Przybywając z powrotem do ciała, oglądałam siebie. Leżałam na łóżku, byli tam lekarze, jakiś aparat. Widziałam, jak chcieli mnie przywrócić do życia, choć wtedy uważałam, że oni się nade mną pastwią – dodaje z uśmiechem w głosie pani Krystyna.

"Życie po życiu" to książka autorstwa Raymonda Moody’ego. W latach 80. można ją było znaleźć na meblościankach w większości polskich domów. Moody zgromadził w niej relacje 150 osób, które świadomie przeszły przez śmierć kliniczną na skutek wypadków, chorób, jak również tych, którzy zostali uznani za zmarłych. Z ich zeznań wyłonił się spójny obraz przebiegu doświadczenia. Książka zelektryzowała odbiorców i rozpoczęła debatę na temat NDE w środowisku nauki. Powstało wiele teorii dowodzących, że doznania z pogranicza śmierci są niczym innym, jak rezultatem procesów, które zachodzą w mózgu.

- Absolutny spokój. Nie szłam, nie biegłam, ja płynęłam. Posuwałam się naprzód. To, co mnie urzekło, to przepiękny las, cudowna łąka. Te kwiaty, dzisiaj nie znajdzie pani już takiej łąki - wzdycha pani Zofia. - Rozkosz. Z lewej strony widziałam światło, z którego biło przyjemne ciepło, szłam w jego stronę, płynęłam. Raptem coś mnie szarpnęło, pociągnęło i wróciłam na ziemię. Pierwsze, co powiedziałam do lekarzy, to: po coście mnie przywrócili?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaja Poznańska
Gość






PostWysłany: Pon 9:31, 05 Lis 2012    Temat postu:

W 1993 roku Susan Blackmore, brytyjska psycholog, pracownik University of the West of England, wydała książkę "Dying To Live". Według niej głównym czynnikiem wyzwalającym NDE w momencie zagrożenia życia jest tzw. anoksja mózgowa, czyli stan niedoboru tlenu. Odpowiada on za takie wizje, jak między innymi odczucie wyjścia poza ciało. Doświadczenie światła czy tunelu to nic innego, jak wyładowania neuronalne, powstałe w wyniku niedotlenienia i "odhamowania" kory wzrokowej. W rezultacie system psychiczny musi wytworzyć nowe modele, aby się dostosować.


W końcu lat 90. Ken Ring prowadził badania nad postrzeganiem otoczenia przez osoby wychodzące z ciała. Dokonał zaskakujących odkryć. Osoby niewidome, które podczas śmierci klinicznej opuściły ciało, były w stanie dokładnie opisać struktury urządzeń rozmieszczonych na szpitalnym suficie i innych detali widzianych z lotu ptaka.

Śmierć nie boli

W końcu XIX wieku szwajcarski alpinista i geolog Albert Heim miał wypadek. Podczas wycieczki po górach zaczął ześlizgiwać się po grubej warstwie lodu i spadł 20 metrów w dół. Przeżył, a to, czego doznał w tym czasie, zaważyło na jego dalszym życiu. Od tej pory Heim zaczął żywo interesować się subiektywnym doświadczeniem śmierci. Przez lata gromadził relacje murarzy, dekarzy, żołnierzy i alpinistów, którzy cudem uniknęli tragedii. Wyniki pracy badawczej okazały się być interesujące. Osobom, które stały na krawędzi życia, zawsze towarzyszyła podobna struktura wizji. Był rok 1892.

Pan Bronisław umierał już trzy razy i za każdym razem bardziej bolesny okazywał się powrót do życia. Samobójcza decyzja nigdy nie okazała się być jednak ostateczną. Konaniu pana Bronisława każdorazowo towarzyszyły doświadczenia z pogranicza śmierci. Słyszał dźwięk dzwonów, czuł stan podniecenia. - Do mojej świadomości docierało jedno. Wreszcie jestem wolny. Przechodziłem przez tunel, który miał kształt lejka. Widziałem w oddali światełko. Myślałem: rany boskie, żeby tylko dotrzeć do tego światła! – opowiada w wywiadzie dla portalu "Gwiazdy mówią" samobójca, który motywacji do życia nie zdobył do tej pory.

Psychiatra David Rosen z Instytutu Neuropsychiatrycznego Langley Porter w San Francisco przeprowadził rozmowy z niedoszłymi samobójcami. Osoby, które skakały z mostu - bo taką grupę badał psychiatra - nie odczuwały bólu, a wręcz przeżywały stany mistyczne. Często osoby po takim wydarzeniu nawracały się i diametralnie zmieniały swoje życie.

W książce "Najdalsza podróż" Stanislav Grof przytacza następującą wypowiedź Heima: "Z subiektywnego punku widzenia śmierć poniesiona w wyniku upadku to całkiem miłe doświadczenie. Osoby ginące w górach w ostatnich chwilach życia dokonywały jego podsumowania, wznosząc się ponad ból fizyczny, doznawały podniosłych myśli, słyszały cudowną muzykę, czuły pokój, pojednanie, roztapiały się w różanym, błękitnym niebie. Śmiertelne upadki są znacznie bardziej potworne i okrutne dla osób, które straciły bliskich, nie dla nich samych. Osoby, które wyszły z takich wypadków, odczuwały cudowną moc przemiany".

Z powrotem też trzeba się pogodzić

Nie zawsze doświadczenia z pogranicza śmierci niosą ze sobą przyjemne wizje. Czasami zdarza się tak, jak w przypadku Luny z Przemyśla, która swoją historią zdecydowała podzielić się na forum internetowym: "Byłam w piekle. Moja dusza była ciężka jak kamień. Nie uniosła się do niebieskiego światełka w pionowym, brązowym tunelu, tylko spadła w czarną otchłań" - pisze internautka. Negatywne podróże stanowią jednak znikomy procent przeżyć i związane są często z brakiem akceptacji śmierci.

- W większości przypadków osoby, które mają przeżycia podczas śmierci klinicznej, czują się dobrze poza ciałem i nie mają zamiaru wracać. Powracają z trudem, najczęściej dlatego, że ktoś tu na nich czeka. Tęsknią za tamtą stroną, ale wiedzą, że wartość życia jest duża i nie należy go sobie odbierać - mówi tanatoterapeuta Sebastian Minor, twórca "Kliniki Dusz" - specjalistycznego ośrodka pomagającego radzić sobie ze stratą bliskiej osoby i z umieraniem.

Amerykańska lekarka Elisabeth Kübler-Ross w swojej książce "Rozmowy o śmierci i umieraniu" wymienia pięć faz psychologicznych, jakie towarzyszą człowiekowi śmiertelnie choremu: zaprzeczenie, gniew, targowanie się o życie, depresja i akceptacja. - U osób, które doświadczyły NDE, obserwujemy reakcje zupełnie odwrotne: radość, charakterystyczna dla dzieci ekscytacja, targowanie się w przeciwna stronę - żeby już można było odejść, euforia zamiast depresji, bo tam przecież jest lepiej - mówi tanatoterapeuta.

Specjalistyczna pomoc eksperta przydaje się jednak wtedy, gdy ludzie tym, co zobaczyli są zszokowani. - Osoby takie czują się wyobcowane, zagubione. Mogą bać się reakcji ze strony środowiska, rodziny. Chcą znaleźć jakieś dowody na to, że nie zwariowały. Szczególnie, jeśli wcześniej nie interesowały się tą tematyką i twardo stąpały po ziemi. Chcą przekonać się, że to, co się wydarzyło, miało naprawdę miejsce i może nadać sens ich dalszemu życiu. Moim zadaniem jako terapeuty jest takie osoby uspokoić i naprowadzić na odpowiednią literaturę.

Autor: Kaja Poznańska
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amicus
Gość






PostWysłany: Pon 9:32, 05 Lis 2012    Temat postu:

Blisko 10 lat temu przezylem takie doswiadczenie, jak tu opisuja. Faktycznie takie doznania mi towarzyszyly. Jako, dosc trzezwo stapajacy po ziemi, z wyksztalcenia m.in. fizyk, chemik, staralem sie wytlumaczyc te doznania na gruncienauki. Sklonny jestem do tego, ze to niedotleniony juz mozg, z uwagi na oslabienie, badz ustanie krazenia ustrojowego, imaginuje takie obrazy. W moim przypadku pamietam piekne rozowozolte swiatlo wylewajace sie ze zwezenia jakoby tunelu, w formie przypominajacej lejek.

Otaczajace przyjemne cieplo i ogromna chec pojscia w strone skad te doznania jakoby naplywaly. Taka, ze zawracanie i powrot wydawaly sie cierpieniem. Wracajac zaczalem slyszec modlace sie glosy kobiet. Wrocilem, bardzo niechetnie.

Kilkakrotnie opowiadalem bliskim o doznaniach. Spowodowane one byly ostrym stanem chorobowym ciagnacym sie kilka dni, ogolna niewydolnoscia ustroju, goraczka ponad 41 stopni, a dogrzewanie miejsc chorych poduszka elektryczna poprawialo samopoczucie i resztki nadziei, ze jakos wylaze moze. To tak w skrocie. Opis jak powtarzajace sie w artykule
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teze
Gość






PostWysłany: Pon 9:33, 05 Lis 2012    Temat postu:

Też przeżyłem coś takiego...w 2003 roku, po wycięciu wyrostka robaczkowego, problemy z wybudzaniem...no i stało się. Wyszedłem z ciała na krótki czas, oglądałem siębie z zewnątrz, lekarzy dookoła mnie, kabelki, kroplówka....światła, czy tunelu nie widziałem, ale to przecudowne uczucie lekkośći, lewitacja, tak samo jak Ty też nie chciałem wracać do ciała, ale ,,ktoś lub coś'', ,,wrzuciło'' mnie tam z powrotem.

Fakt zmieniłem się, zawsze byłem optymistą, jestem nim nadal, teraz mam zupełnie inne podejśćie do spraw bytu i śmierći - już się nie boję. Najbardziej pozytywna strona tego wszystkiego to to, że zacząłem tworzyć własną sztukę, która nazywa się ,, Realizm magiczny w fotografii ''. Wpisując w wyszukiwarce ten termin, znajdziecie jedynie proste prace. Za lat kilka pokażę swój dorobek światu
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tateo
Gość






PostWysłany: Pon 9:34, 05 Lis 2012    Temat postu:

Zycie po smierci jest planem Bozym. Kto jest madry szuka Bozych drog i je znajduje.Nie bede tu w szczegolach opisywac pewnych doznan starszej Pani, ktora przekroczyla prog smierci. Byla dalej zaprowadzona niz tunel. Widziala Nowe Jeruzalem. Miasto Boze ktore ogladala z daleka. Gdy powrocila do zycia,dzielila sie tym doswiadczeniem. Mialam mozliwosc slyszec z jej ust caly opis, bylo to ponadnaturalne, nawet na jej twarzy byla zmieniona i to bylo widoczne, ze czegos szczegolnego doswiadczyla.Tego czlowiek smiertelny nawet nie jest wstanie opisac chwaly Bozej. Nie potrzeba dotykac zaswiatow by poznac prawde. Bog dal obietnice i Slowo i to jest wystarczajace aby osobiscie odbierac i poznawac prawde duchowa. Prawda jest tylko w Bozym Slowie i to Slowo Bog potwierdza.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.emerytka.fora.pl Strona Główna -> Tajemnice ludzkiej duszy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin